Młodzież przybyła z Sclavinian na długo zapamięta nowojantarski poligon wojskowy. 15 osobowa grupa Sclavińczyków już przed godziną 6.00 zjawiła się przed jadłodajnią „U Marylki”. Pełni entuzjazmu oczekiwali na przewodnika wyprawy – porucznika Krzewskiego. Wraz z porucznikiem pojazdem wojskowym – Dzik A.T. udali się na poligon wojskowy. Każdy z uczestników manewrów otrzymał mundur wojskowy. Ćwiczenia rozpoczęły się od tradycyjnych pompek, następnie test sprawnościowy – podciąganie się na drążku, test szybkości – bieg na 50 m, test wytrzymałości – bieg na 1000 m. Wszyscy Sclavińczycy, jak prawdziwi żołnierze świetnie poradzili sobie z tym etapem manewrów. Po krótkiej przerwie przystąpiono do zajęć z rzutu granatem i choć prawdziwym granatem rzucał tylko porucznik, a reszta drużyny atrapami to i tak wszyscy byli zachwyceni. Kolejnym etapem manewrów były ćwiczenia orientacyjne w terenie z mapą. Niestety nie przebiegły one bezproblemowo. Podczas gry w terenie Józek Nowicki, jak twierdzą, jego koledzy oddalił się od reszty swojej drużyny, aby skorzystać z krzaczkowej toalety. Jak się później okazało załatwiając swoje potrzeby Józek zauważył w głębi krzaków jakieś zwierzę. Nie czekając długo postanowił to sprawdzić i pobiegł w głąb lasu. Porucznik dostrzegłszy nieobecność Józka rozpoczął poszukiwania. Po 30 min intensywnych poszukiwań Józek został odnaleziony. Niestety biegnąc po nierównej powierzchni lasu wywrócił się i skręcił kostkę. Porucznik opatrzył nogę Józka i wezwał karetkę, która odwiozła go do bazy wojskowej. Na resztę Sclavińczyków czekała już kolejna atrakcja – zawody strzeleckie. Każdy z uczestników miał 13 strzałów, ta ilość strzałów w zupełności wystarczyła by stwierdzić, że posługiwanie się bronią wcale nie jest takie trudne. Na zakończenie ćwiczeń w terenie porucznik pokazał młodzieży kilka przydatnych chwytów obronnych. Sclavińczycy wyczerpani aczkolwiek zadowolenie z siebie około godziny 20 dotarli do jadłodajni „U Marylki”, gdzie czekała już na nich gorąca grochówka. Po posileniu się i przebraniu w cywilne stroje przed jadłodajnią oczekiwali na autokar, nagle pędzący samochód na ich oczach wjechał w pobliskie drzewo. Z przerażeniem w oczach pobiegli na miejsce wypadku. Szybko okazało się jednak, że wypadek był ostatnim elementem ćwiczeń – symulacją wypadku samochodowego służącą uświadomieniu młodzieży, że prawidłowo udzielona pierwsza pomoc może ofiarom wypadku ocalić życie. Pełni wrażeń Sclavińczycy ruszyli w drogę powrotną, tylko Józek jakiś niespokojny był wsiadając do autokaru. „To niemożliwe, żeby to zwierzę było…nie musiało mi się przewidzieć , a może jednak?”
0 Comments
Leave a Reply. |
Archiwa
Lipiec 2017
AutorzyCiaran "53" van Scharfschuetze Kategorie
Wszystkie
|